- Next stop (Uuskyla)
- Tallest Trees (Uuskyla)
- Orangeada (Trzaska/Nielsen/Uuskyla)
- Scandal in the Forest (Nielsen)
- Ford Fiasco (Nielsen)
- Charm Trousers Ballad (Trzaska)
- Man with yellow eyes (Trzaska)
Mikołaj Trzaska – alto, C melody, baritone, saxophones & bass clarinet
Peter Friis Nielsen – electric bass
Peeter Uuskyla – drums
Recorded & 29. 11 & 01.12. 2004 at the Ścianka Studio by Maciej Cieślak
Produced by Maciej Cieślak
Mastering by Jarogniew Milewski
Cover d-sign by Macio Moretti
Dawno nie mieliśmy w naszym wydawnictwie płyty, która byłaby zarejestrowana w studiu nagrań. Naszym założeniem jest wydawanie muzyki improwizowanej i jazzu, pochodzącej z różnych naturalnych przestrzeni akustycznych. La skech up zostało zrealizowane w budynku kaliskiego teatru, Danzinger Strassenmuzik na ulicy, Noc została w całości zrealizowana w kolońskim mieszkaniu Paula Wirkusa.
Tym razem nowy materiał tria Trzaska/Friis/Uuskyla został zarejestrowany w sopockim, analogowym studio Maćka Cieślaka. Sesja nagraniowa odbyła się tuż po trasie po Ukrainie, podczas której trio zagrało m.in. koncert we Lwowie w czasie trwania Pomarańczowej Rewolucji. Nie ma co ukrywać że to wydarzenie stało sie głównym motorem inspiracji nagrań jak i, odrobinę, tytułu płyty.
RECENZJE:
Kolejny przystanek na free-jazzowej ścieżce Trzaski i jego skandynawskiej sekcji. Trio wypracowało swój język i komunikuje się za jego pomocą coraz lepiej. Muzyka odwołuje do lat 60, ale słychać w niej także ślady współczesnego, europejskiego free improv czy pewne echa noise-jazzowych poszukiwań z okolic Last Exit. Mocny, pewny ton Trzaski niesie rys duchowej siły Aylera, jak i żarliwej, przejmującej mocy późnego Coltrane’a. Zachwyca także praca sekcji – gęste, osobliwie plumkające pochody Friis-Nielsena i nieregularne, twarde, ale odpowiednio elastyczne i niebywale czujne rytmy Uuskyli. Choć to bodaj najbardziej uporządkowany album niniejszego składu, muzyka pozostaje absolutnie bezkompromisowa. Porywająca, pozbawiona cienia efekciarstwa ekspresja.
Łukasz Iwasinski
„Można z pewnością stwierdzić, że to najtradycyjniejsza i najbardziej jazzowa płyta jaką miałem okazję nagrać w ciągu ostatnich lat. To dziwne, ale jest zarazem najradykalniejszą pozycją w moim dotychczasowym repertuarze” – mówił Mikołaj Trzaska o „Unforgiven Night”, pierwszym albumie zrealizowanym wraz ze skandynawską sekcją rytmiczną – Duńczykiem Peterem Friisem Nielsenem (bas) oraz Szwedem Peeterem Uuskylą (perkusja), z 2004 roku.
Tę ścieżkę saksofonista kontynuuje na niniejszej płycie, nagranej w analogicznym składzie. Trio wypracowało swoje własne dźwiękowe uniwersum i porusza się w jego obrębie coraz pewniej. „Orangeada” przynosi porcję soczystych dźwięków wyrastających z tradycji free jazzu. Muzyka odwołuje wyraźnie do lat 60. – złotego okresu tego stylu, gdy artystyczne triumfy święcili Alber Ayler i John Coltrane.
Jednak znajdziemy tu również nawiązania do bogatego dorobku europejskiej szkoły radykalnej, wolnej improwizacji. Twórczość formacji, mimo swej bezkompromisowości, daleka jest od chaosu. A to dzięki dużej samoświadomości, jak i wszechstronności instrumentalistów oraz dobremu porozumieniu między nimi. Saksofoniście nieobca jest gwałtowna ekspresja, ale potrafi jednocześnie wykrzesać nutkę surowego liryzmu. Perkusista i basista to nie mniejsze indywidualności – ich dosadna, a przy tym odpowiednio elastyczna i czujna gra szalenie wciąga swą organiczną pulsacją. Doskonałe.
Łukasz Iwasiński
Oranżada pełna gazu
Motorem do powstania tej płyty było m.in. to, czego Trzaska i towarzyszący mu muzycy doświadczyli, zanim weszli do studia Macieja Cieślaka w Sopocie. Byli bowiem świadkami gorących wydarzeń na Ukrainie, gdy trwała tam Pomarańczowa Rewolucja. Dlatego też niedziwi jaskrawy kolor okładki, ale nazwa za to jest trochę zaskakująca. W pierwszej chwili kojarzy się ze znanym słodkim napojem, ale muzyka na płycie do słodkich nie należy. Ale oranżada kojarzy się także z orzeźwieniem i dużą iłością gazu – czego tej płycie na pewno nie brakuje.
Mikołaj Trzaska gdański saksofonista i klarnecista, kiedyś współtwórca sceny yassowej, grał w Miłości, był i jest liderem Łoskotu, często też pisał muzykę do spektakli teatralnych, teraz już po raz drugi nagrał płytę z dwoma skandynawskimi muzykami: duńskim basistą Peterem Friisem Nielsenem i szwedzkim perkusistą Peeterem Uuskylą (na co dzień stanowią sekcję rytmiczna znakomitego niemieckiego saksofonisty Petera Broetzmanna).
Dawno muzyka mnie tak niezaskoczyła, a wręcz uderzyła, jak na tej płycie. Już od pierwszego utworu „Next Stop” mamy tu do czynienia z ostrą porcją freejazzu. Muzycy improwizują na najwyższych obrotach i dosłownie każda sekunda utworu jest wypełniona energetycznym, wręcz szaleńczym brzmieniem. W awangardowym tonie saksofonu słychać, że Trzaska gra bez hamulców, oddaje się muzyce bez reszty, asekcja rytmiczna jak lokomotywa pędzi razem z nim. Są też nieliczne momenty na płycie.gdzie napięcie na chwilę opada, aby za chwilę słuchacz poczuł jakby uczestniczył w jakiejś dziwnej, pełnej emocji pogoni, w nieznanym surrealistycznym otoczeniu. Projekt ten tonie tylko efekt wspaniałego technicznego kunsztu arttystów, ale wulkan pełen emocji, tak jak buchające bąble z oranżady.
Nie jest to muzyka łatwa i ci z państwa którzy nie lubią tak zadziornej, bezkompromisowej awangardy lepiej niech po tę płytę nie sięgają.
KATarzYNA MORITZ
Już sam kolor okładki nagrania „Orangeada” nie jest przypadkowy. Wróciwszy z koncertu we Lwowie, odbywającego się w tle Pomarańczowej Rewolucji, trzech muzyków nagrało płytę pełną emocji, które są odzwierciedleniem wydarzeń na Ukrainie.
To już drugie spotkanie tego polsko – skandynawskiego tria. Trzaska, Friis Nielsen i Uuskyla mają na swoim koncie kilkuletnią współpracę, która zaczęła się od ich spotkania w Skandynawii. Znany z awangardowego grania, Trzaska jest muzykiem, który ma na swoim koncie współpracę z takimi artystami jak: Tymon Tymański, Jacek Olter czy Jerzy Mazzoll. Nic dzrwnego. Że nie zawahał się przed nagraniem płyty z muzykami z Północy. Sama jego gra wywodzi się z inspiracji dokonaniami Johna Cołtrane’a i Omette’a Colemana.
„Orangeada” jest prawdziwym odzwierciedleniem fascynacji muzycznych Trzaski. Już po pierwszych dźwiękach otwierającego płytę utworu „Next Stop” trudno się nie domyśleć, Że nie ma tu miejsca na muzykę, która stanowić by miała przyjemne tło do rozmów. W zamian otrzymujemy solidną porcję free-jazzu w znakomitym wykonaniu. Towarzyszący Trzasce basista Peter Friis Nielsen i perkusista Peeter Uuskyla to muzycy, których dokonania łączy się z osobą saksofonisty Petera Brotzmanna.
Inspiracja Pomarańczową Rewolucją nadała „Orangeadzie” bardzo wyrazistego charakteru. Mocne, nieokiełznane free-jazzowe brzmienie saksofonu Trzaski daje prawdziwy wyraz wydarzeniom na Ukrainie. Styl jego gry nietrudno przyrównać do mistrza free jazzu Ornette’a Colemana zaś sposób w jaki radzi sobie z trudnymi frazami stawia go w rzędzie polskich muzyków, którzy technikę free mają opanowaną do głębi.
Mimo różnorodności stylów jakie miał okazję prezentować grając w różnorakich projektach, właśnie forma free-jazzu, wydawać by się mogło, jest mu najbliższa. Mimo to jest artystą który nieustannie penetruje wszelakie obszary muzyki czego najlepszym przykładem jest płyta „Andruchoid” nagrana wraz z ukraińskim poetą Jurijem Andruchowyczem oraz Maciem Morettim i Wojtkiem Mazolewskim.
Kamila Czerniawska
Trzaska/Friis/Uuskyla – Orangeada
Wybacz mi Mikołaju tak osobisty ton, ale tworząc taką muzykę nie tylko wyrwałeś mnie do tablicy, ale nadto pozwoliłeś do siebie przemawiać w ten sposób. Znamy się też niemal jak łyse konie, wszak jesteśmy równolatkami, wyrastaliśmy chowając się na tej samej muzyce, o której przecież do chwili obecnej rozmawiamy po Twoich koncertach, zamiast roztkliwiać się nad cudownymi improwizacjami Twoimi lub muzyków, z którymi właśnie grasz. Swoją najnowszą płytę, nagraną wespół z – mam nadzieję – doskonale już znanymi współpracownikami: Peterem Friisem Nielsenem i Peeterem Uuskylą nazwałeś „Orangeada”. Kojarzy mi się to z napojem mojej, czy też naszej szczawięcej młodości (wszak nadal jesteśmy młodzi), niejaką oranżadą w krachlach sprzedawaną w różnej cenie, w zależności od poziomu życia serwowanego nam przez niejakiego Edwarda Gierka – męża stanu. Był to napój tyleż słodki co lepki, zaś w Twoich okolicach miał swą jeszcze lepszą, czy też doskonalszą postać sprzedawaną w lepkich, jak sam napój, torebkach plastikowych – cytronetę (spośród kilku, przyjmę tę pisownię). Pewnie pamiętasz. Cóż zatem skłoniło Cię do nazwania muzyki zawartej na swej najnowszej płycie tym jakże ciepłym, lepkim mianem? Doprawdy nie rozumiem. Lub staram się nie łapać. Przecież znam Twą przekorę i poczucie humoru.
Muzyka, którą zawarliście na płycie nie jest bowiem ani słodka, ani lepka, ani też w żaden sposób nie przypomina ciepłej, ulipkowatej cytronety. Jest jak cięcie noża. Ostrego, metalicznego noża. Może nawet nie noża, a zgoła katany jakiejś. Od pierwszego dźwięku prezentujecie muzykę, którą lepiej byłoby nazwać „brzytwa” albo coś w tym rodzaju. Ostrą, improwizowaną i… cudowną. Balsam na moje uszy. Być może stąd ta oranżada? Jeśli tak, to zrobiłeś mi prezent cudowny. Nie powiem, że wciąż zaskakujesz, bowiem jedynym zaskoczeniem ostatnich lat Twojej twórczości mógłby być jedynie jakiś krok wstecz. Krok w stronę muzyki mniej bezkompromisowej. Zatem spodziewając się dosadnie szczerych dźwięków dostałem to co chciałem. Niesamowitego Petera i czujnego Peetera. No i Ciebie, który w coraz to większym stopniu mnie zachwyca swoją grą. Miki – wiem, że twierdzisz, że zespołem Twojego życia jest podobny skład, jednakże z Johansenem na perkusji, jednakże na „Orangeadzie” stworzyliście muzykę doprawdy przedniej jakości. Poprzeczkę, którą sobie podniosłeś jest tak niebotycznie już wysoko, że trudno Ci będzie ją pokonać. Wiem, jednakże, że wiesz jak to zrobić, a ja wiernie będę czekać na ten skok.
Na razie uszy me są wielce ukontentowane tym co stworzyliście. Oby więcej takiej muzyki. Bezkompromisowej, odważnej, improwizowanej. Mam nadzieję na jeszcze i proszę pamiętaj o mej skromnej osobie, jeśli już nikt inny nie będzie chciał Cię słuchać, bowiem wszyscy twierdzić będą, że Twoja muzyka jest nazbyt awangardowa, nazby dosadna. Oprócz mnie jest co najmniej jeszcze kilka osób łaknących takich dźwięków.
W przeciwieństwie zatem do słów, które można wypowiedzieć o naszej reprezentacji w piłce nożnej, Tobie powiem jedynie: tak trzymać, nagrałeś z oboma Piotrami doskonałą płytę. A mnie nie pozostaje nic innego, jak tylko podziękować Ci za to, życząc sobie Twoich koncertów.
Paweł Baranowski